Uber to jedna z wielu już firm na rynku która w celu zamówienia kursu taxi, wprowadziła komfortowy kontakt z klientem poprzez aplikację telefoniczną. Ale jak to wszystko w rzeczywistości działa i w jaki sposób korporacja zdobyła terytoria wielu państw. Niedawno wyciekły bardzo ciekawe i porażające informacje które ujawnił brytyjski The Guardian.
spis treści
Uber pionierem usługi
Uber to twórca aplikacji mobilnej służącej do zamawiania usług transportu głównie osobowego, poprzez kojarzenie pasażerów z kierowcami korzystających ze wspólnej aplikacji internetowej. Działalność firmy objęła już 84 kraje, i jest dostępna w 528 miastach na całym świecie. Ściera się w tym przypadku stary model oparty na wykwalifikowanej kadrze, ale przez to droższej usługi, z nowym trendem zamawiania taxi poprzez aplikację, niestety często z przypadkowym personelem transportowym.
Amerykańska firma Uber założona została w 2009 roku przez Garreta Campę i Travisa Kalanicka. A aplikacja oficjalnie wystartowała w czerwcu 2010 roku i obejmowała głównie tereny San Francisco. W sierpniu 2010 dyrektorem generalnym został Ryan Graves, który rozpropagował firmę w Stanach Zjednoczonych, co umożliwiło później dobry start na rynkach zagranicznych. W czerwcu 2017 roku Kalanick odszedł ze stanowiska dyrektora, a jego miejsce zajął Dara Khosrowshahi.
W kwietniu 2012 roku na terenach Chicago, Uber pierwszy raz przetestował możliwość rezerwacji samochodów z kierowcami, którzy nie byli pracownikami firmy, oraz nie posiadającymi licencjonowanych uprawnień. Takie usługi musiały być o wiele tańsze od innych działających legalnie przewoźników, co oczywiście napotykało opór u kierowców licencjonowanych. Zarówno w Ameryce jak i kolejnych krajach wprowadzających taki model usługi, doszło do zamieszek i protestów ze strony korporacji legitymizującymi się papierami i doświadczeniem w tej branży.
Ekspansja na światowe rynki nie ominęła również naszego regionu. Polski oddział Ubera został zarejestrowany w grudniu 2013 roku jako Uber Poland. Swoją działalność usługową firma rozpoczęła w Warszawie 19 sierpnia 2014 roku. Rok później dołączyły takie miasta jak Kraków, sieć Trójmiasta, Poznań, Wrocław, Łódź i Aglomeracja Śląska, a od września 2020 roku także mieszkańcy Szczecina i Lublina mogli korzystać z niewątpliwych dogodności.
Pod wpływem przepisu który został wprowadzony w Polsce od lutego 2016 roku, kierowcy którzy współpracują z firmą Uber muszą przedstawić dowód prowadzenia działalności gospodarczej. Jednak przy tej okazji rozwinęła się czarna strefa, i jak w innych państwach doszło do kumulacji przestępstw i przekraczania państwowych norm. Także na polskim rynku nie obyło się bez protestów, a korporacja co nie budzi zdziwienia, spotkała się z dużą krytyką ze strony Krajowej Izby Gospodarczej Taksówkarzy.

Uber celuje w kontakty rządowe państw z zamierzonym pominięciem struktur prawnych
Brytyjska gazeta ujawniła wątpliwe etycznie praktyki amerykańskiej korporacji Uber, za czasów gdy jej współwłaścicielem był Travis Kalanick. Tak zwane akta Ubera obejmowały lata 2013 – 2017. The Guardian opisał fakty na podstawie wycieku 83 tysięcy maili i równie wielu wiadomości przesyłanych na komunikatorach iMessages i Whatsapp – między Kalanickiem a kierownictwem Ubera.
Głośna stała się między innymi korespondencja Kalanicka, w której właściciel odrzucał obawy kierownictwa o tym, że niebezpieczne jest wysyłanie zatrudnianych u siebie kierowców na branżowy protest we Francji. Jasne jest jednak że mogło dojść do nieprzewidywalnych zajść na ulicach, których skutki ciężko byłoby opanować w razie ich eskalacji. W tym momencie kierowcy Ubera byli narażeni na ryzyko przemocy ze strony wściekłych licencjonowanych taksówkarzy. Wtedy to padły bardzo nieetyczne wypowiedzi ze strony zarządu: – „Myślę, że warto. Przemoc gwarantuje sukces” – tak Kalanick odpisywał kierownictwu Ubera na ich wątpliwości.
Wszystko więc wskazuje na to że kierownictwo Ubera miało świadomość uczestniczenia w procesie łamania prawa, a współwłaściciel korporacji jeszcze do tego podżegał. W jednej z wiadomości kierownik z niższego szczebla zarządzającego Ubera wymownie żartuje że stali się „piratami”, a inny przyznaje wprost: „Jesteśmy po prostu kur… nielegalni”.
Dziennikarze jednoznacznie podkreślali, że w tamtym czasie Uber był nie tylko jedną z najszybciej rozwijających się na świecie firm, ale także jedną z najbardziej kontrowersyjnych, borykającą się z wieloma sprawami sądowymi, zarzutami o molestowanie seksualne i skandalami związanymi z wyciekiem pojedynczych danych.

Uber lobbował bezpośrednio w rządach wielu państw. Nie tylko Macron pomagał wschodzącej spółce
Widać jak na dłoni że systemowo Uber toruje drogę do bezpośrednich organów państwa, wzmacniając w ten sposób swoją pozycję, lobbowanie prowadzi wśród wielkich polityków, ważnych biznesmenów i różnorakich mediów. Emmanuel Macron kiedy był jeszcze w randze ministra gospodarki Francji, często pomagał firmie Uber, dzięki czemu właściciele korporacji mieli do niego i jego współpracowników ułatwiony dostęp.
„The Guardian” podsumowuje że Macron posunął się do nadzwyczajnych kroków aby pomagać Uberowi, i osobiście stwierdził że pośredniczył w tajnym porozumieniu z jej przeciwnikami we francuskim gabinecie, które to stwierdzenie naświetla skalę efektywności lobbowania na korzyść spółki transportowej Uber.
Nie jest też żadną tajemnicą, że zarządcy Ubera ledwo skrywali pogardę dla urzędników państwowych, będących mniej optymistycznie nastawionych do programu biznesowego Ubera. Gdy ówczesny burmistrz Hamburga Olaf Scholz, odrzucił lobbing Ubera, został nazwany przez dyrektorów korporacji: „prawdziwym komikiem”.
Znamienne jest także zdarzenie za czasów gdy Joe Biden był jeszcze wiceprezydentem USA, i spóźnił się na spotkanie z firmą mające miejsce na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos. Mimo że Biden był od zawsze zwolennikiem Ubera, to Kalanick wysłał do swojego kolegi SMSa o treści: -„Kazałem moim ludziom dać mu znać, że każda minuta spóźnienia to jedna minuta mniej, którą będzie miał ze mną”.
Jeden z dokumentów świadczy o tym, że aby stłumić ostre protesty przeciwko firmie, zarząd Ubera planował wydać aż 90 milionów dolarów na lobbowanie i publiczny wizerunek, po to także aby w 2016 roku uzyskać pożądane zmiany w przepisach dotyczących prawa pracy. Strategia taka oczywiście zakładała omijanie burmistrzów miast, zarządców transportowych i lobbowanie na najwyższych szczeblach rządowych.

Nie ma przeprosin jest raczej buta
Wśród zarzutów względem korporacji pojawiła się między innymi kwestia unikania opodatkowania, i zatrudniania kierowców za najniższe stawki na umowach niegwarantujących ubezpieczenia. Porażające w swojej wymowie są akta Ubera, których wyciek upublicznił The Guardian. A jak komentują doniesienia sami zainteresowani, i odpowiedzialni za aferę właściciele Ubera ?
W oświadczeniu wydanym w odpowiedzi na wyciek wiadomości do prasy, Uber przyznał się do „błędów i błędnych kroków”. Jednak podkreślił że firma zmieniła się po 2017 roku pod kierownictwem obecnego szefa firmy Dary Khosrowshahiego. „Nie mamy i nie będziemy usprawiedliwiać przeszłego zachowania, które wyraźnie nie jest zgodne z naszymi obecnymi wartościami. Zamiast tego prosimy opinię publiczną, aby oceniała nas przez to, co zrobiliśmy w ciągu ostatnich pięciu lat i co zrobimy w nadchodzących latach” – poinformowała oficjalnie firma.
Wartość korporacji Uber wynosi obecnie 43 mld dolarów, a firma wykonuje 19 mln przejazdów dziennie. Jest to wyśmienity wynik biznesowy, jednak osiągnięty między innymi dlatego że Uber podciął ugruntowane rynki taksówkowe w wielu krajach, i wywierał presję na rządy, aby zmieniły swoje prawo. W ten niekonwencjonalny sposób utorowano drogę dla opartego na aplikacjach internetowych modelu umów na zlecenie.
Czy więc moralne jest odcinanie się obecnego zarządu od historii firmy Uber, której przestępcza polityka nie tylko przesądziła o wyjątkowo owocnym rozkwicie tej firmy, ale także na zawsze pogrążyła wiele legalnych inwestycji i korporacji taksówkowych na całym świecie. W tym świetle wypowiedź Ubera brzmi jak impertynencja i kpienie z wszystkiego dookoła….

Wyłącznik awaryjny Ubera dla urzędów kontrolujących
Stacja BBC opisuje zaś jeszcze jeden ważny wątek wynikający z ujawnionych dokumentów. Jeśli do drzwi zapukała policja, Uber miał drugą linię obrony czyli tzw. 'wyłącznik awaryjny’, który uniemożliwiał kontrolującym organom dostęp do komputerów firmy.
Tyle że Uber tłumaczy to kolejny raz biznesowym dobrem firmy i poufnością dokumentów, które nie powinny wpaść w ręce stróżów prawa – Cokolwiek dziwna interpretacja, bo trzeba przyznać że każdy przestępca wolałby zatrzeć ślady i zasłaniać się swoim dobrem… a nawet dobrem okradanych klientów !
Czytamy dalej – „Ograniczyłoby to dostęp funkcjonariuszy do poufnych danych firmy, takich jak listy kierowców, które zdaniem firmy zaszkodziłyby jej rozwojowi”. Kolejna sprzeczność z rzeczywistością, czyli niewiarygodna w tym przypadku dbałość o dobro kierowców. Choćby dlatego że w innym przypadku Uberowi nie zależało na tym, czy kierowca utraci zdrowie lub życie na korporacyjnych wiecach.
Według śledztwa dziennikarzy BBC upublicznione informacje potwierdzają wcześniejsze doniesienia prasowe o wyłączniku awaryjnym i ujawniają, że sam Kalanick przynajmniej raz aktywował system. – „Proszę nacisnąć wyłącznik awaryjny jak najszybciej… Dostęp musi zostać zamknięty w AMS (Amsterdamie)” – brzmi treść wysłanego z jego konta maila. Wyłącznik awaryjny był również używany w Kanadzie, Belgii, Indiach, Rumunii i na Węgrzech oraz co najmniej trzy razy we Francji” – stwierdziło BBC.
Rzecznik byłego dyrektora tłumaczył zaś, że ten nigdy nie autoryzował żadnych działań, które utrudniałyby dojście do sprawiedliwości w jakimkolwiek kraju, a wszelkie oskarżenia są całkowicie fałszywe. Dodał, że Uber „używał narzędzi, które chronią własność intelektualną i prywatność swoich klientów” i że „te protokoły bezpieczeństwa nie usuwają żadnych danych ani informacji i zostały zatwierdzone przez działy prawne Ubera”. Co z kolei skłania do konkluzji że albo Kalanick zrzuca winę na swoich podwładnych prawników, albo wierzy w to że ktoś mu w te wszystkie kłamstwa uwierzy.

Jak to się robi w Polsce
Na szczęście na gruncie polskim, wbrew dalekosiężnej dewastacji państwa i finansów za czasów tzw. dobrej zmiany, o dziwo w 2020 roku powstała ustawowa perełka czyli lex-uber. Jest to pakiet prawny który odnosi się nie tylko do tej konkretnej korporacji Taxi, ale do wszystkich innych tego typu firm działających na zasadzie aplikacji internetowej, a których mutacje powstają niestety jak grzyby po deszczu.
Według tego rozporządzenia Ministerstwa Finansów kierowcy aplikacji Ubera, powinni płacić w Polsce podatki i składki. A dochody osób fizycznych uzyskane z tytułu świadczenia usług transportowych z wykorzystaniem aplikacji Uber, podlegają opodatkowaniu podatkiem dochodowym od osób fizycznych, zaś działalność kierowców Ubera zaliczana jest do kręgu usług transportowych.
Tego typu przedsiębiorstwo jak Uber jest zobligowane prawem do posiadania odpowiedniej licencji wydawanej przez Głównego Inspektora Transportu Drogowego. Kolejną ważną regulacją jest ograniczenie prowadzenia pośrednictwa wyłącznie do kierowców posiadających licencję na przewóz samochodem osobowym, pojazdem 7- 9cio osobowym lub taksówką. W sytuacji gdy jednak pośrednik nie zastosuje się do tego ograniczenia, grozi mu kara grzywny oraz wszczęcie procedury cofnięcia licencji.